Ekorodzice

"Przywiązani miłością" – o macierzyństwie i tacierzyństwie

Autor: Redakcja EKORODZICE.PL 2010.07.11, 10:40
CHUSTOWE TACIERZYŃSTWO Lohann Ratajczyk

Całe życie syn wiódł beztrosko u mamy, aż pewnego dnia musiał się urodzić. Stracił wtedy bliskość całkowitą, bliskość nad bliskościami. Może i marna to pociecha, ale zyskał przy tym ojca. Poród w wodzie pozwolił mi ujrzeć jedyną rzecz, jaką dotychczas potrafię opisać jako mistyczną – widowiska człowieka fioletowego, który wyłoniwszy się z innego człowieka płynie przez moment pod wodą, jak gdyby chciał zaznać jeszcze trochę spokoju przed całkowitym i bezpowrotnym wyjściem na świat. Pamiętam, że nastała wtedy cisza, choć rozum podpowiada, że mogłem to sobie wmówić. Chwile szczególnego wzruszenia wydają się we wspomnieniach długie i ciche. Pamiętam to niemniej jako moment zawieszony, moment niespodziewanej ciszy między krzykiem, rumorem a płaczem.

Nie pamiętam innych łez radości, nie mogąc przy tym stwierdzić, czy innych nie było czy potok ten utopił poprzedzające go wspomnienia. Zdjęcie mi świadkiem, że ręka mi się trzęsła, gdy zobaczyłem syna przy piersi mamy. Niebawem zabrano go od niej w celu zważenia, umycia, ubrania i temu podobnych czynności, za kolejność których nie ręczę. Zasmucony i stęskniony patrzyłem jak byt ten – syn nasz magiczny i bezbronny – płakał rozpaczliwie, zagubiony, przewracany z boku na bok i niebędący w stanie szukać mamy wzrokiem. Łaziłem za nim równie bezradny, mówiąc do niego słowa, których nie pamiętam i szukając naiwnie jego spojrzenia.

W towarzystwie pielęgniarek zanieśliśmy go do innego pokoju. Syn leżał teraz na plastikowym wózku. Oddaliliśmy się zbytnio od jego matki. Czas bez niej z pewnością dłuży się małemu – myślałem – a co do mnie to chciałbym taką chwilę przeżywać wraz z nią. Nie byłem jednak świadom wyjątkowości chwili intymności, jaka nas czekała i która towarzyszy mi wciąż, powracając mimochodem za każdym razem gdy noszę dziecko w chuście. Otóż wreszcie został mi on oddany, po raz pierwszy w życiu, wraz z rozkazem bezzwłocznego zawiezienia go do mamy. Zostaliśmy zupełnie sami, on i ja na gęsto uczęszczanym korytarzu porodówki. Nie tylko byłem po raz pierwszy w życiu sam na sam z własnym synem, ale – uprzytomniłem sobie - byłem pierwszym człowiekiem z którym on został sam na sam. Zanuciłem kołysankę. Syn wówczas uspokoił się. Wyrwał się z nieustannego płaczu i zrobiło mi się błogo. Rozumna świadomość, że uspokoił się prawdopodobnie dlatego, że nareszcie mógł spokojnie leżeć nie zmieni tego uczucia.

Nie potrafię rozdzielić tego wspomnienia od zjawiska bliskości; przeświadczony wręcz, że tkwi w nim tajemnica magiczności noszenia w chuście. Po dziś dzień czuję – idąc przez zgiełk miasta ze spokojnym dzieckiem w chuście – jak powraca nastrój ze szpitalnego korytarza niczym grana wciąż na nowo piosenka o szczęściu bycia ojcem. Idziemy wówczas swoiście zjednoczeni pogodą ducha. On wie wreszcie, że nie jest sam na ziemi, ja zaś wiem że ten korytarz jest nieskończony.  


Tagi: chusta   konkurs   nosidło  


Komentarzy: 1
{opis}
10.11.2011 09:20 - pt
a my dziekujemy za ksiazke, ktora wylosowalismy w konkursie! "Jak się nie dać Baby Blues. Poradnik dla młodych rodziców" Supinen Veera, Anttonen Vesa - w sam raz na ostatnia prosta, ktora nam zostala :). dzieki! a impreza w ogole pierwszorzedna. pozdrowienia.
Najlepsze prezenty świąteczne
zrobione własnoręcznie np. techniką decoupage
praktyczne, takie które przydadzą się w domu, a nie będą tylko ozdobą
dobra książka - ma szanse trafić w gust każdego
karta podarunkowa
inne