Ekorodzice

Jestem z wami od:2013.09.27 23:22
Mema
Ostatnie logowanie: 2014.07.15 00:10
Liczba postów: 27
Moje ulubione: 0

użytkownik portalu

40 punktów
Dodaj do ulubionych »
Wyślij wiadomość Wyślij wiadomość

Inne notki »   Wszystkie blogi »

Nagroda i kara to to samo, obie psują dziecko

29.10.2013
Pochwała i kara to coś na czym nasze pokolenie wyrosło i trudno sobie wyobrazić, że nie chwalimy naszych dzieci, a jak coś źle zrobią, to nie wyciągamy konsekwencji.

Pochwała jest dokładnie tym samym co kara. Nastawia, wręcz programuje dziecko na konkretne działanie. Jak będziesz grzeczny/ cicho/jak posprzątasz, to cię przytulę, to będę się z tobą bawić itd. Takie eksperymenty robiono na zwięrzątkach, a my serwujemy to dzieciom. Co więcej, nagrody i kary działają tylko na krótki czas.

Dziecko, któremu bijemy brawo, jak coś dobrze zrobiło, często kończy czynność, bo uznaje, że osiągnęło sukces. Natomiast dziecko, które słyszy opis: "wow, widzę, że nauczyłeś się jeździć!" czesto odpowiada: "tak, zaraz będę sam skręcał". Najlepiej to widać, jak dziecko przynosi nam rysunek. Jeśli powiemy: "jaki piekny!" dziecko go odłoży, bo uzna za skończony. Jak powiemy: "o widzę zielony domek i różowe chmurki i pieska..." to często mówi: "dorysuje mu jeszcze budę". Dziecko w ten sposób ma motywację, żeby pracować dalej, udoskonalać swoje dzieło i siebie.

Za każdym razem kiedy czytam poniższy tekst, napełniam się energią i przekonaniem, że dzieci tylko w poszanowaniu i w wolności wyrastają na samych siebie, szczęśliwych i asertwnych.

"Nagroda i kara pobudzają do niepotrzebnego wysiłku; przy tym systemie nie sposób mówić o rozwoju naturalnym dziecka. Dżokej daje kawał cukru koniowi, którego chce dosiąść, a woźnica bije batem konia, aby ciągnął wóz w kierunku nadanym przez lejce; ani jeden ani drugi z tych koni nie ma tak okazałęgo biegu jak wolny ogier stepowy" M. Montessori

Warto wychodzić ponad konwenase, których nas nauczono i ponad mechanizmy, które w nas głęboko zaszczepiono. Czasami trudno nam sobie wyobrazić lepszą metodę niż tą, którą wszyscy stosują, głównie dlatego, że nikt nie pokazał nam innej. Zachęcam do szukania i zachęcam do Montessori!
Dodaj komentarz
Komentarzy: 5
{opis}
30.10.2013 14:24 - Mema
Moim zdaniem trudno mówić, że coś by się nie sprawdziło, jeśli się nie spróbowało i nie poznało danej metody. Wiem jednak, że Maria Montessori osiągnęła niewiarygodne efekty również z dziećmi, które miały ogromne deficyty. Nie mówie, żeby nie pokazywać aprobaty dzieciom. Tu bardziej chodzi o pozostawanie na poziomie faktów a nie oceny. Można powiedzieć, że się cieszymy, że coś się dziecku udało. Zamiast oceniać: jesteś zdolny, to jest piękne itd. Piękno nie dla każdego jest takie same i warto dziecko tego uczyć. Oczywiście nie każdemu może się metoda podobać. Warto moim zdaniem zastanawiać się, czego dziecko się uczy od nas. Zazwyczaj efekty naszego wychowania widać dopiero, jak dzieci wchodzą w poważniejsze relacje, wiec reakcja przyczyna-skutek jest bardzo rozwleczona w czasie.
{opis}
30.10.2013 14:03 - miraga_
A ja uważam, że nie w każdym przypadku tak się da i tak powinno być. Staram się nie krytykować innych sposobów wychowywania dzieci, ale u mnie na pewno by się Twoja metoda nie sprawdziła i nie można zakładać, że jest dla wszystkich. Nieraz wspominałam i na forum, i na blogu, że moja córeczka ma problemy z mową. Obecnie jest już o wiele lepiej, ale to wszystko dzięki naszej wspólnej pracy. Nie chciała w ogóle współpracować, a dzięki czasami nagrodzie, a potem ciesząc się na pochwały udało się skupić jej uwagę na różnych prostych ćwiczeniach. I nie jest tak, że zawsze muszę ją nagradzać, bo już chętniej zgadza się sama na ćwiczenia, ale początki były bardzo trudne.
{opis}
30.10.2013 11:09 - Mema
Rzadko kto lubi swoją pracę, robi coś, bo sprawia mu to przyjemność. Robimy coś, żeby piąć się po szczeblach kariery, albo żeby zarabiać i sobie pozwalać na przyjemności, żeby się dowartościować. Bo na tym wyrośliśmy. Jest mnóstwo przypadków, że ludzie po kilku latach się wypalaja, uciekają na wieś, na wolontariat do Afryki, albo co gorsza rozwodzą się lub popadaja w straszną depresję. Nie mamy w sobie siły, poczucia własnej wartości i nie dystansu do pochwały lub krytyki innych. Jest niewiele osób, które kochają swoją prace, sa w niej wolni, nic nie muszą, a raczej chcą, nie załamują się, że nie awansują, bo wiedzą, że to co robią, robią dobrze i nie potrzebne im zewnętrzne uznanie.
{opis}
30.10.2013 11:02 - Mema
Ten krótki post jes raczej impulsem, ze tak sie da, niz wyjasnieniem jak to dokladnie robic. To funkcjonuje i to bardzo dobrze, ale metody nie da sie stosowac, jesli sie jej dobrze nie pozna. Kazdy ma wybor. Moge tylko powiedziec, ze ci, ktorzy wyrastaja na brawach, oczekuja pozniej pochwal. W zyciu zawodowym, jesli trafia na szefa, ktory nie chwali, to jeszcze male zlo, bo beda niezadowoleni z pracy i beda go krytykowac. Jak trafia na takiego, ktory czasem chwali, to beda sie zażynać do nocy i stawać na głowie, żeby dostać pochwałe, awans i tak się beda nakrecac.
{opis}
30.10.2013 08:16 - miraga_
Może to o czym piszesz dobrze będzie funkcjonowało, gdy nasze dziecko "samo" świetnie się rozwija. Tego nie wiem. Ale niejednokrotnie trzeba wspomagać ten rozwój (i nie myślę tu akurat o niepełnosprawności) i według mnie nagroda choćby w formie braw czy innej zabawy sprawdza się, by dziecko chciało chwilę coś poćwiczyć. No i nie przesadzajmy - młodsze dzieci, i te które jeszcze dobrze nie mówią, to nie pomyślą tak jak Ty to napisałaś, żeby domalować budę niezależnie co im się powie. Raczej potrzebują jasnych, zrozumiałych komunikatów.