Wczytując się w życiorys Marii Montessori wiele rzeczy wywarło na mnie ogromne wrażenie. Jest jednak jeden incydent, który szczególnie mnie poruszył i pokazał, jak wiele czasami tracimy, nie zdając sobie z tego sprawy.
Otóż Maria opiekowała się dziećmi z lekkim upośledzeniem umysłowym. Po roku pracy jej metodą dzieci te podeszły do normalnego egzaminu dokładnie takiego, jak zdawały dzieci normalne. Ku zdziewieniu wielu, uzyskały takie same wyniki. I kiedy na spotkaniu/konferencji zaczęli jej bić brawo i krzyczeć, że jest cudotwórcą, ona sie oburzyła i powiedziała, że to nie sukces, to tragedia, że normalne dzieci są tak bardzo zaniedbane, mogłyby dużo więcej, a tymczasem uzyskują poziom dzieci upośledzonych, którymi ktoś dobrze się zajął...