Nasza córka ma manię ciągłego podskakiwania. Gdy tylko usłyszy jakąś piosenkę, nasze łóżko traktuje jak trampolinę. Stąd pomysł mojego męża. Był ostatnio na miejskim targowisku i w używanych rzeczach wypatrzył dla niej prawdziwą
TRAMPOLINĘ. Koszt niewielki, stan prawie idealny. Zresztą większość zabawek gabarytowych mamy używanych. Tam samo zakupiliśmy jeździk; wózek dla lali mamy od koleżanki i rowerek też po innym dziecku. Może nie są to ekologiczne zabawki, bo głównie z plastiku, ale przynajmniej dajemy im dalsze życie i jest przede wszystkim taniej. A dla Małej i tak bez różnicy czy to nowe, czy stare. Ona cieszy się ze wszystkiego co pojawi się w domu. Wracając jednak do tematu trampoliny. Ma średnicę 100 cm, a naciąg wytrzyma skoki jednej dorosłej osoby (albo mojej osoby z Małą). Jak na razie jest wniebowzięta. I mając za sobą liczne treningi na naszych materacach świetnie sobie radzi. Obecnie sprzęt stoi u nas w domu, ale docelowo ma wylądować w ogrodzie. Czekamy tylko, żeby się ociepliło i nie było tyle błota. Wtedy będzie to jednocześnie ruch na świeżym powietrzu. Świetna zabawa dla dziecka.