...kto pierwszy ubrany przy drzwiach?...kto pierwszy pościeli swoje łóżko?
zawsze działa! Już bardzo małym dzieciom przekazuje się takie komunikaty. Z jednej strony rodzice są świadomi, że to taka delikatna manipulacja, z drugiej strony traktują to jako fajną zabawę w wyścigi.
Idąc jednak głebiej, to są typowe mechanizmy, które wpajają dzieciom rywalizację. W pewnym momencie zastanawiamy się dlaczego nasze dziecko się złości, że dziś nie dostało zupy pierwsze, że w grze zawsze chce wygrywać, że przegrana i bycie drugim to porażka i wielki smutek.
To my od najmłodszych lat stymulujemy dziecko do takiego zachowania, nie zdając sobie często z tego sprawy. Te proste, pod pozorem zabawy komunikaty programują dziecko, że bycie pierwszym to najlepsza sytuacja, to najlepsza pozycja w świecie.
Ja raczej jestem za współpracą, za tym, żeby widzieć drugiego człowieka, żeby delektować się tym, co się robi, a nie pracować tylko na wygraną, awans, czy na ilość "lajków" na facebooku. Liczy sie cała droga, a nie tylko cel.
Zafascynowały mnie niedawno gry kooperacyjne. Kiedy pierwszy raz o tym usłyszałam, nie wyobrażałam sobie wogole takiej idei. Jak to możliwe w grze, że trzeba współpracować? Przecież zazwyczaj wszyscy rywalizują, no i co z wygraną, która jest głównym celem gry? Sprowadziliśmy te gry do Polski i jak zaczęliśmy grać, zobaczyliśmy, że taka gra niesamowicie łączy, że jest duża radość nie z pokonania kogoś, ale ze wspólnego osiągnięcia celu.
To co jest też dla mnie ogromną wartością dodaną, jest zobaczenie siebie w sytuacji, kiedy trzeba współpracować. Jak reagujemy, jak się z tym wewnętrznie czujemy? Dzieci pokazują to od razu. Niektóre czterolatki, które grają w gry komputerowe wręcz się denerwowały, że nie staja po przeciwnej stronie muru. Smutne...
więcej info na fb: beemontessori (nie musicie polubiać:)) lub wkrótce na www.beemontessori.pl (strona w przygotowaniu)